Rewitalizacja zabytkowych budynków – współpraca architektów z konserwatorem zabytków.
W swojej codziennej pracy, zarówno architekci kubaturowi, jak i architekci wnętrz podejmują się projektów, które należy wykonywać pod nadzorem konserwatora zabytków. Dla jednych i drugich jest to wyzwanie, ale też inspirujące doświadczenie. Jego efektem są realizacje pozwalające przedłużyć życie zabytkowym elementom architektury.
Architekci z pracowni Kulczyński Architekt w swoim dorobku mają wiele projektów, których realizacje wymagały konsultacji z konserwatorem zabytków. Mimo że praca nad takimi projektami generuje dużo uciążliwej „papierologii”, która niekiedy skutkuje wydłużeniem czasu realizacji, założyciel pracowni, arch. Bogdan Kulczyński, nie wyobraża sobie, aby takiego nadzoru nie było.
- Zobacz także: Projektowanie wnętrz w zabytkowych kamienicach
Rewitalizacja z konserwatorem zabytków
Zadaniem konserwatora zabytków jest m.in. nadzór nad badaniami konserwatorskimi, architektonicznymi, pracami konserwatorskimi i restauratorskimi. – Dzięki konserwatorowi zabytków mamy dokładne informacje na temat stanu rewitalizowanego budynku, stopnia zniszczenia, zawilgocenia itp. Przed rozpoczęciem projektu zbieramy dokumentację zawierającą rys historyczny, co jest niezwykle cenne, pozwala bowiem odtworzyć zniszczone elementy, takie jak posadzki, mozaiki, stolarkę okienną, a także detale – kolory, wzory tapet czy płaskorzeźby lub tak istotne części konstrukcji, jak dach – mówi arch. Bogdan Kulczyński. Każdy element projektu musi być konsultowany z konserwatorem. Niekiedy jego odmowna decyzja prowadzi do zaskakujących zakończeń. Tak było w przypadku kamienicy przy ul. Smolnej 40 w Warszawie, wybudowanej na początku XX wieku, częściowo zniszczonej w czasie wojny. Odbudowany w połowie ubiegłego stulecia dach zupełnie nie pasował do całego budynku, co jasno wskazywało, że pierwotnie musiał wyglądać inaczej, ale konserwator zabytków zgadzał się tylko na lekką modyfikację, a nie na dodanie całej kondygnacji. Ta decyzja spowodowała, że zespół architekta rozpoczął poszukiwania w bibliotekach i źródłach historycznych, aby odkryć, jak wyglądała oryginalna konstrukcja.
Najpierw odnaleźliśmy plan sytuacyjny, na którym był dach, następnie zobaczyliśmy film wykonany z lecącego nad budynkiem samolotu, nagrany niestety już po Powstaniu Warszawskim. Na szczęście ostały się mury ze śladami po pożarze – na ich podstawie udało się odwzorować prawdziwą wysokość dachu. To nam otworzyło drzwi do konserwatora
i natychmiast otrzymaliśmy zgodę, aby przywrócić historyczny charakter tego budynku – mówi Bogdan Kulczyński.
|
|
Kolejną inwestycją z portfolio Kulczyński Architekt, o której warto wspomnieć, jest apartamentowiec przy ul. Hożej 55 w Warszawie, wybudowany w miejscu Fabryki Wyrobów z Brązów i Srebra Bracia Łopieńscy, która funkcjonowała od 1901 roku. Stare budynki ze względu na zagrożenie musiały zostać rozebrane. – Mieszkałem przy ul. Hożej przez 20 lat. Dla takiej osoby jak ja mur Fabryki Łopieńskich był niezwykle ważnym śladem zostawionym przez przeszłość, świadkiem trudnej historii miasta – opowiada. – Jego wszystkie pozostałości udało się wkomponować w nową bryłę budynku, którego elewacja z czerwonej cegły nawiązuje do oryginalnego charakteru Fabryki. Z oryginalnych elementów uratowaliśmy starą suwnicę, która obecnie wisi w bramie jako żyrandol. Wiekowe poręcze-bariery nadal pełnią swoją funkcję przy symbolicznych „schodach donikąd” ozdabiających jedną ze ścian. Wszystko co udało się uratować, wkomponowaliśmy w elewację od strony podwórka – dodaje architekt, który wychodzi z założenia, że każde działanie umożliwiające pozostawienie autentycznej części budynku, śladu historii jest lepsze niż brak wydawania pozwoleń na pewne prace, co często skutkuje niechęcią inwestorów, a w efekcie całkowitym niszczeniem zabytkowych budynków. – Zawsze znajduję wspólny język z konserwatorem i kończę projekt mniejszym lub większym sukcesem. Jesteśmy dla siebie nawzajem, działamy we wspólnym interesie, zależy nam na tym samym – aby z zachowaniem zabytkowych elementów i szacunkiem do historii powstał nowy obiekt. Dlatego uważam, że współpraca między nami powinna być prostsza, doprecyzowana, jasno określająca prawa i obowiązki obu stron – przyznaje Bogdan Kulczyński.
Jedną z pierwszych rewitalizacji w Warszawie była Fabryka Trzciny – kompleks artystyczno-edukacyjny zlokalizowany na starej warszawskiej Pradze w industrialnych zabudowaniach fabrycznych z 1916 roku, w których przed wojną mieścił się oddział zakładów Polskiego Przemysłu Gumowego, a następnie, od czasów okupacji do lat 90., Zakład Przetwórstwa Mięsnego. Na początku XXI wieku powstało tu kultowe centrum artystyczne. Mimo że już nie funkcjonuje, wszyscy jego bywalcy i miłośnicy postindustrialnej architektury pamiętają przestrzeń, która robiła ogromne wrażenie. Stara czerwona cegła, kilkudziesięcioletnie płytki na ścianach i podłodze, ciężkie maszyny, pamiętające czasy, kiedy działała tu fabryka, techniczne oświetlenie i inne tego typu elementy zachowane we wnętrzach przeznaczonych na bar, restaurację czy salę koncertową tworzyły niesamowity efekt i doskonale współgrały z artystycznym klimatem miejsca. Zdjęcia Fabryki Trzciny były pokazywane na prezentowanej za granicą wystawie „Polska. Ikony Architektury” wśród 20 najlepszych realizacji w Polsce po 1989 roku, a także publikowane w czasopismach nie tylko w Europie, ale też w Japonii czy Stanach Zjednoczonych.